bibuła milanowska

jesteśmy blisko ludzi
Pogoda dla wirusa

    Blog jest spóźniony, bo czekałam, a nuż coś się wydarzy, pojawi się Mesjasz opozycji, a w najgorszym wypadku ktoś z charyzmą, potrafiący coś zaproponować. Czekam sobie, kwiaty maluję, włączam wiadomości, nie śpię po nocach, oczy wypatrzyłam, a tu tylko piski niezadowolonej opozycji i warknięcia zadowolonych mądrali. Dopięli swego. Zastraszyli ludzi, którzy przestali logicznie myśleć i nie wiedzą czy w maseczce, czy bez jest bezpieczniej? Oczywiście najbezpieczniej jest w szafie zamkniętej od zewnątrz i tam nas pchają, a my przestaliśmy reagować. Niedługo nam wmówią, że rozmowa przez telefon zaraża. Mój kolega Gabryś, w Sztokholmie chodzi na basen, bo tam jakiś słabszy wirus, a może nie mają nielegalnych wyborów? Piękna wiosna, pooddychało by się, ale nie pozwalają podając pandemoniczne dane spod dużego palca, bo nie robi się prawie testów. Czekam na Godota, który każe się puknąć w czoło i wytłumaczy ludziom, że chodząc w masce i rękawiczkach,  nie będąc lekarzem, czy pielęgniarką, nie leżąc na oddziale zakaźnym, nie pracując w supermarkecie, nie śpiąc na dworcu, nie pijąc piwa pod sklepem, z kolegami, oraz nie zasłaniając nosa i ust, faktycznie nie jesteśmy narażeni, a my boimy się niepotrzebnie. Jakby było czego, to by nasi Panowie, a właściwie paniska, w tym solenizant- Biskup, staranniej się zasłaniali. Siedzę w domu na słonecznym balkonie, spaceruję po pustych przestrzeniach, w sklepach wyglądam jak opancerzony statek, myję ręce, dezynfekuję rękawiczki, kierownicę, spody butów, gdy wracam do domu, wznoszę toasty przez telefon, spotykam się ze znajomymi w parku, na odległość. Wirus może mnie pocałować w… byle nie usta. Nie dajmy się zwariować. W Szwecji nie ma więcej zachorowań niż u nas, a żyją normalnie. Przecież chodzi o wprowadzenie stanu wyjątkowego po wyborach i zmianę Konstytucji, a zastraszanie jest preludium do prawdziwej zabawy i nauki węgierskiego.

Hanna Bakuła