bibuła milanowska

jesteśmy blisko ludzi
Skąd ja to znam

Trudno oprzeć się wrażeniu, że coś zostało poważnie zaburzone, posypały się uznawane normy, standardy, kanony, dotychczasowe przyjaźnie i znajomości (oby tylko przejściowo), poczucie jedności i takiego małomiasteczkowego bezpieczeństwa.

Pełna zaskakujących dla mnie samej spostrzeżeń i odczuć, z dominacją obaw co do długofalowych skutków i nieodwracalności ludzkich decyzji, poczułam się jak w środku wściekłego cyklonu. Wewnętrzny głos pytał: co się dzieje, skąd ja to wszystko znam, co mi to przypomina? Jakby złe duchy z przeszłości powstały, ale nie umiałam początkowo sobie tego ułożyć ani tego nazwać. Nadanie czemuś nieokreślonemu nazwy bardzo porządkuje świat i pomaga okiełznać smoka.

Moje myśli mimowolnie krążyły przez karty historii, szukając porównań, odnośników. Nowe, ale jakby stare, hasła zdominowały przestrzeń: czas na zmiany, nowy lepszy świat, uratujemy Milanówek, odpędźmy gnidy od żłobu, okraszone obrazkami typu: wizja rabat z kwiatkami w pastelowych kolorach (oczywiście wiosna i słońce jak z książeczki dla małych dzieci) w kontraście do przyciemnionych pochmurnych obrazków z bezlistnymi drzewami i smutnymi elewacjami (oczywiście późna jesień, pochmurne niebo i depresja).

„Inżynieria społeczna, inżynieria socjalna, socjotechnika (ang. social engineering) w politologii, socjologii i marketingu to zespół technik służących osiągnięciu określonych celów poprzez manipulację społeczeństwem. Innymi słowy jest to celowe, przemyślane przekształcanie społeczeństwa.”

A ja w tym samym czasie jadąc na cmentarz zachwycałam się cudnie przebarwiającymi się liśćmi na naszych pięknych drzewach i urokiem osnutego świątecznym spokojem Milanówka…. Jak bardzo trzeba nie kochać tego miasta, żeby się z niego wyśmiewać, szkalować je tak okrutnie, przemieniać prawdę w fałsz i mądrość w głupotę. Zdjęcia kałuży i obdrapana elewacja stały się świadectwem rzekomej katastrofy i były rzucane jak mięso na żer. Cichy Milanówek o świcie stał się dowodem marazmu. Nastąpiło totalne odwrócenie znaczeń a wybiórcze informacje, półprawdy, potok pustych słów, zalew złej agitacji, zastraszanie przypominające polowanie na czarownice stało się normą.

Zło tak jak dobro powraca. Oby wymiar powracającego zła nie był kiedyś jeszcze bardziej bezlitosny. Słowa ludzi bez twarzy jak wijące się robaki w wirtualnej sieci zaczęły uzurpować sobie rolę przewodnika, sędziego i policjanta! Wprowadzone w obieg i powtarzane jak mantra hasła zaczęły żyć własnym bezkrytycznym życiem i nagle przestały potrzebować weryfikacji czy rozsądku. Niespotykane dotąd agresywne nawoływania usiłowały sterować emocjami zbiorowości do granic absurdu doprowadzając do stanu wręcz zbiorowej hipnozy.

„Hipnoza polega na ominięciu krytycznego myślenia i dotarciu do sfery wykonawczej naszego umysłu. Stąd cała jej zła sława. Kiedy zaczynamy być bezkrytyczni, możemy stać się marionetkami w czyichś rękach.”

Miałam wrażenie, że rzeczywistość zaczęła toczyć się wedle z góry nakreślonego scenariusza z podziałem na role i kwestie. Kim byli jego autorzy, czy to mogą być nasi sąsiedzi, mieszkańcy Milanówka? Pojawił się też nowy rodzaj kultury wypowiedzi, forma ekspresji z pogranicza nie tylko złego smaku, ale i czynu niedozwolonego. Niemożność przebicia się ze zdaniem odrębnym, z własną wersją wydarzeń stała się częścią świadomej manipulacji, bo przecież niewygodne treści się usuwa, bo psują scenariusz i nie pozwalają indoktrynacji dobrze się rozwijać. To nie polityka, to mechanizm kontroli.

„Cenzura (łac. censere ’osądzać’) – kontrola publicznego przekazywania informacji, ograniczająca wolność publicznego wyrażania myśli i przekonań. Polega na weryfikacji audycji radiowych, telewizyjnych, widowisk, Internetu itp. przez organy państwowe z punktu widzenia ich zgodności z prawem, polityką państwową, obronnością. Znana też jest definicja cenzury jako świadomego wprowadzania w błąd poprzez selektywny dobór zazwyczaj masowo rozpowszechnianych informacji.”

Zadziwiające jest też milczenie i brak reakcji na zło. Aby zniszczyć przeciwnika trzeba zastraszyć jego zaplecze i ewentualnych sprzymierzeńców. Jak? Po prostu linczować słowami, biczować, znieważać, wykpiwać. Zrobić tak, żeby nikt nie miał odwagi stanąć w obronie, żeby każdy czuł się zagrożony. Cel jest jeden: pozbawić przeciwnika przyjaciół, odebrać im odwagę. Ofiarę się dyskredytuje, ośmiesza, obraża, by zniechęcić do reakcji każdego, komu sumienie nakazuje powiedzieć: nie, dosyć tego. Niestety znam ten mechanizm. Bardzo dobrze go znam. Nie tylko z kart historii, ale własnych smutniejszych doświadczeń. I wiem też, że trzeba czasu, żeby prawda wyszła na jaw a trzeźwość umysłów powróciła.

     Informacje ze szkoły, książek, filmów same przychodziły mi na myśl. Ideologia niszczenia, indoktrynacja, rewolucja kulturowa w Chinach, rewolucja francuska, czerwoni wyrzynający polską arystokrację, kult jednostki, społeczna nienawiść podsycana przez liderów, którzy potem i tak sami czerpią korzyści z nowo pozyskanych dóbr. Czy to wszystko może mieć coś wspólnego z maleńkim niewiele znaczącym na politycznej mapie Europy miasteczkiem? Nie, nie to niemożliwe….

Gdzie leży granica między dopuszczalnym a niedopuszczalnym zachowaniem, między kulturą a chamstwem? Czy w imię polityki można korzystać z nikczemnych metod? O czym świadczy brak reakcji na zło, podłość i niesprawiedliwość? Milczenie jest zgodą. Ciche przyzwolenie to tylko udawanie, że rzeczy dzieją się bez mojego udziału. Podobno nie buduje się szczęścia na cudzym nieszczęściu. Ujmując to inaczej, może bardziej czytelnie dla osób, które realizuję się w dobie usankcjonowanej hipokryzji: nie rób bliźniemu swemu, co tobie niemiłe. A jeszcze inaczej, jak to mądrze ujął Immanuel Kant, postępuj wedle takich zasad, co do których możesz jednocześnie chcieć, żeby stały się prawem powszechnym.

Mój świat postrzegania i oceniania rzeczywistości jest oczywiście tylko moim prywatnym światem, do którego nikt nie ma dostępu i na który nikt nie może (na szczęście!!!) wpływać, mimo bardzo popularnych w ostatnim czasie prób dopisywania wszystkim i wszystkiemu nieprawdziwych intencji. Fakty przestały mieć znaczenie. Triumfuje stronnicza interpretacja. To bardzo niebezpieczne zjawisko.

Staram się więc (a nie jest to wcale łatwe) odciąć od listopadowego filozoficznego smutku. Zachwycam się Milanówkiem. Dostrzegam ogromny czar bezlistnych koron drzew, które dla spostrzegawczych są dowodem tego jak przyroda żyje w koegzystencji z człowiekiem w mieście – ogrodzie. Wystarczy tylko podnieść głowę, nie skupiać się na asfalcie, samochodzie, betonie, by zrozumieć, że miejsce, w którym mieszkamy jest wyjątkowe. Bardzo bym chciała, by takie pozostało. Łatwo jest coś zniszczyć w imię krótkotrwałego zadowolenia. Odmowa zawsze wymaga odwagi.

                                                                                                Anna Krawczyk

                                                                                                  Tekst jest z listopada 2018 roku. Do tej pory nie był nigdzie opublikowany. Powstał po ostatnich wyborach samorządowych, a jakże aktualny dzisiaj….