bibuła milanowska

jesteśmy blisko ludzi
Czterech naczelnych. Ewa Noińska

Był rok 2005. Kolejna kadencja burmistrza Wysockiego coraz bardziej rozczarowywała, oczywiście poza środowiskiem dowodzenia, które tkwiło w samozadowoleniu. Wielu milanowian było osobiście dotkniętych niezrozumieniem, niesprawiedliwością i arogancją władzy. Poza malkontenckim sceptycyzmem i zwykłymi plotkami czuło się niemal na plecach groźny pomruk niezadowolenia, który coraz gwałtowniej szukał ujścia.

Zapewne nie byliśmy jedyną grupą, która dyskutowała po chałupach nad sposobem zastopowania tego stanu rzeczy. Były różne pomysły, i bardziej radykalne, i bardziej ugodowe, ale wymagające cierpliwości i czasu. Wygrała jednak opcja stworzenia opozycyjnej gazety, nagłaśniającej nieprawidłowości rządzącej ekipy (Urzędu i Rady Miasta). Miałam trochę czasu na podjęcie decyzji, ale życie ją przyspieszyło. Moja sąsiadka, pani Regina zaprosiła mnie na spotkanie z koleżankami mieszkającymi na ulicy Lipowej. Przyniosły teczki pełne dokumentów, skarg, odwołań, apelacji w proteście wybudowania, w odległości dosłownie kilku metrów od domów, przepompowni ścieków. Sposób podjęcia decyzji o usytuowaniu tego obiektu był oburzający. To był pierwszy poważny temat do powstającej właśnie Bibuły. W efekcie przepompownia znalazła miejsce bardziej na odludziu. Kolejny bibułowy temat, który pamiętam dotyczył ulicy Szarych Szeregów. To zaszczytne imię otrzymała wąziutka, krótka i ślepa uliczka. Druch Mieszczak wnioskodawca nadania takiej nazwy ulicy w Milanówku-Małym Londynie dowiedział się o tym dopiero z Bibuły w Warszawie. W rezultacie przy wlocie do tej uliczki stanął kamień z refrenem hymnu Szarych Szeregów. Jest też maszt z flagą, rośnie jarzębina. Uroczystość związana z inauguracją była podniosła – zamknięta ul. Kościuszki, autokar z sędziwymi już Szarymi Harcerzami, mównica do stosownych przemówień… Byli też obecni harcerze, ale tylko raz, właśnie wtedy, a sądziłam, że zaopiekują się na stałe tym miejscem…. Redaktorzy Bibuły dyżurowali na sesjach czy komisjach i opisywali „po ludzku“ co w trawie piszczy. Mieszkańcy zaczęli coraz bardziej czekać na Bibułę. Niestety miejski biuletyn był tylko laurką, propagandą sukcesów, kroniką towarzyską i zaszyfrowanymi wiadomościami w postaci nieczytelnych sprawozdań z sesji. Zacytuję jedno z bieżących: „Nr 195/XXIV/16 Rady Miasta Milanówka w sprawie rozpatrzenia skargi na Burmistrza Miasta Milanówka, którą radni przyjęli w głosowaniu: 9 – za, 1 – przeciw, 2 – wstrzymujące, 3- niegłosująceuznając skargę za bezzasadną.“ A tymczasem obywatel chciałby wiedzieć, czego skarga dotyczy, dlaczego radni wstrzymują się od głosu, dlaczego nie głosują będąc obecnymi na sesji? W tym zakresie jak widać niewiele się zmieniło. Ale zakończę optymistycznie. Pierwszy raz jak przyszłam na sesję Rady Miasta po wydaniu Bibuły czułam się jak co najmiej zadżumiona. Nikt nie podchodzi, nie rozmawia, nie wymienia przyjaznego spojrzenia. Potem dowiedziałam się, że egzemplarze Bibuły są potajemnie kserowane w Urzędzie, bo nie każemu udało się ją przeczytać. Aktualnie radni wchodzą na sesj z Bibułą w ręku. Przy okazji chcę podziękować nieznajomemu panu, który podczas roznoszenia gazety poprosił, abym zaczekała chwilkę i wbiegł do sklepu. Wręczył mi dużą bombonierkę i poprosił o kilkanaście egzemplarzy gazety, solennie obiecując, że rozniesie znajomym w okolicach „berlinów“.