bibuła milanowska

jesteśmy blisko ludzi
Demontaż Milanówka

    Miasto – ogród jest wrażliwym bytem. Niestety słowo „ogród” zaczyna jakoś znikać z mentalności wielu osób a burmistrz nie wydaje się dostrzegać, na czym polega równowaga i obwieszcza swoją misję polegającą na radykalnej zmianie wizerunku Milanówka w kierunku… – no właśnie, jak określić ten dziwny kierunek nazywany bardzo ogólnikowo i niezrozumiale „w stronę XXI wieku”?

    Symbolem postępu wydaje się być w każdym razie przerost miasta nad ogrodem. I niektórym to się podoba. Chcą asfaltu, nawet na starych ulicach z pięknymi szpalerami drzew, takich jak ul. Krakowska. Chcą betonu, chcą galerii handlowych, nie chcą drzew, bo męczy ich grabienie liści, chcą więcej jaskrawego światła LED, bo pomarańczowe światło lamp sodowych jest zbyt retro. No i ta farbowana kora zamiast trawy i roślinności…. Nie trzeba nic kosić, podlewać, a z daleka (no.… bardzo daleka…) wygląda trochę jak kolorowa rabatka. I o to chodzi. O złudzenie i wzrost zadowolenia. Kolor to słowo klucz. Ma być kolorowo bez względu na porę roku. Takie „mydlenie oczu”. Gra pozorów.

    Czy po chwili zachwytu nie robi się wszystko jednak mało trwałe, sztuczne, bezduszne, bezosobowe, nijakie, pospolite i smutne? Swego czasu w skali światowej wpojono w nas wiarę, że plastik to super materiał stanowiący symbol postępu, użyteczności i praktycznej nowoczesności. Obecnie świat tonie w plastiku, a my sami, tj. nasze organizmy staliśmy się jego nosicielami. Czy próba przekonania nas w skali mikro, że farbowana kora w mieście – ogrodzie, gdzie oprócz ludzi żyją także ptaki szukające dżdżownic i robaków w prawdziwej ziemi i prawdziwej trawie, to dobry kierunek zmian, a ponadto synonim nowoczesnego piękna i estetyki? 

    Dlaczego asfalt jest tak silnie propagowanym materiałem w tej kadencji? Ani piękny ani trwały ani ekologiczny. Czy chodzi o szybką realizację inwestycji, szybkie w razie czego łatanie dziur i szybki efekt?

    Może jednak warto by przed propozycją każdych zmian, małych i dużych – jak życie pokazuje wprowadzanych trochę „na siłę”, bo bez konsultacji społecznych – rozważyć, jaki ma być ten nasz Milanówek i dopiero potem zacząć proces rzekomej modernizacji, która może okazać się w grand finale niechcianą demolką.

    Odnoszę wrażenie, że możemy mieć do czynienia z celowym DEMONTAŻEM miasta – ogrodu nie tylko w sferze historyczno–przestrzennej, ale i mentalnej. Nagle okazuje się, że to, czym się zawsze szczyciliśmy i co przez dziesięciolecia było lepiej lub gorzej chronione, w każdym razie nietykalne i niepodważalne, ostatnio jest krytykowane i prezentowane jako przeszkoda, archaizm, zacofanie, spowalniacz rozwoju. Kiedy słyszę określenia typu: stagnacja, blokowanie postępu, lokalne szkodniki, oporniki, zacofanie, ostanie bastiony oporu czy opozycji lub na przykład, że drzewa w LESIE w Parku Lasockiego przeszkadzają inwestycjom lub że ten LAS (i tak już tyle razy poddany torturom) trzeba jeszcze bardziej ucywilizować, to zastanawiam się, czy głupota ludzka i krótkowzroczność nie są jakąś nową plagą narodową.

    Osobiście obawiam się, że w odniesieniu do Milanówka reklamowany na lewo i prawo pęd do bliżej nieokreślonego postępu na miarę XXI wieku i drwina z tego co mamy, chociażby poprzez nazywanie publicznie miejsc pracy Kupców Milanowskich „budami” lub nadużywanie skojarzeń mających wywołać podświadome negatywne odczucia, np. lata 50-te kontra XXI wiek, to uwstecznienie samo w sobie, które będzie po wielu latach miało skutki podobne do tych związanych z plastikiem, którym się zachwycaliśmy.

    Żywię nadzieję, że jestem odporna na wszelkie tego typu oddziaływania podprogowe i może dlatego źle reaguję na napis na billboardzie przy wjeździe do miasta, że „Milanówek rozkwita”. No ale gra pozorów trwa. Ten, kto ma władzę dyktuje warunki.

    Już teraz świat – ten mniej konsumpcyjny – stara się spowolnić pęd do rozwoju i nieco zawrócić do tyłu, bo widzi utratę równowagi, samozagładę egoistycznej cywilizacji, degradację środowiska, katastrofy ekologiczne spowodowane dominacją ludzi i technologii nad wszystkim, co też ma prawo tu być i żyć.

    Gdzie kończy się prawda a gdzie zaczyna kłamstwo? Czy i jeśli tak, to jak mechanizmy przemyślnej manipulacji społecznej funkcjonują w Milanówku? Kto i w jakim celu steruje ewentualnym procesem nastawionym na dezinformację i fałszywą propagandę? Czy się mylę w ocenie rzeczywistości? 

Anna Krawczyk