bibuła milanowska

jesteśmy blisko ludzi
Zdążyć przed powolnym dogorywaniem Milanówka

    Długo zastanawiałem się jak „ugryźć” rzeczywistość milanowską doby pandemii i rządów burmistrza perkusisty. Zadawałem retoryczne pytania –  dlaczego jest tak źle? Choć apologeci władzy twierdzą, że jest tak dobrze…

   Nie będę wyliczał potyczek, porażek i pasma nieudacznictwa, ani pastwił się nad peanami opiewającymi burmistrzowskie rządzenie. To drugie przypomina twórczość Cesarza Nerona, wyśpiewywaną przez niego samego w trakcie spalania Rzymu…

   Przeszliśmy już dość dawno wielki skok z królestwa konieczności do królestwa wolności. Demokracja to pluralizm sądów, pomysłów i dążeń członków każdej zbiorowości, także mieszkańców Milanówka.

   W osobowości człowieka jest coś nieoswojonego, tajemniczego, boskiego, niehistorycznego, coś co cicho mówi w sztuce, w religii, w poszukiwaniu prawdy i właśnie to coś jest zwierzyną łowną, na którą polują systemy władzy i ich niezliczone konformizmy. Niestety, w tej dziedzinie bryluje obecny burmistrz i także tym możemy wytłumaczyć absurd nietrafionych wyborów.

   Mieliśmy i mamy – my, osoby, my osobowości – pewną szansę w walce ze zwyczajnymi konformizmami, uczymy się je poskramiać, albo omijać. Ale ku utrapieniu, pokazaliśmy , że nieobce dla nas jest również chowanie się przed nimi. Dowodem na tę naszą przypadłość niech będzie fakt absencji przy urnach w dzień referendum, decydującym o odsunięciu burmistrza z urzędu!

   Różnica między wielkością społeczną, demokratyczną a konformizmem tryumfującym, monistycznym jest tak ogromna, że warto się za tą wielkość bić, dla niej warto się poświęcać, dla niej wiele ryzykować, często wiele stracić by wiele zyskać i to nie dla siebie, tylko dla miasta i jego mieszkańców. Musimy mieć przed oczami obraz „burmistrza psotnika” i jego zwolenników, którzy pozwalają na powolne unicestwienie idei miasta ogrodu, miasta które przetrwało wojnę, stalinizm, PRL a ginie w czasie odzyskanej demokracji.

   Są trzy śmierci. Śmierć Dantego, która ofiarowuje nam życie wieczne i nieskończoną wędrówkę po wzgórzach zaświatów. Śmierć Heideggera, rzucająca długi cień na całe nasze życie. Nie pokonamy jej nigdy. Będzie zawsze z nami. Będzie biegła przed nami jak pies, który ogląda się czujnie, by sprawdzić, czy nie schowaliśmy się za załomem muru. I śmierć Orwella, nie zawsze zabijająca nas całkiem dosłownie, materialnie, za to niszcząca barwność życia, likwidująca prawdę , pamięć i wykluczająca zwykłe demokratyczne spory. Śmierć Orwella pozwala nam zachować nasze fizyczne istnienie, zmienia nas tylko, czasem prawie niedostrzegalnie. Zgadzamy się na drobne ustępstwa. Milczymy gdy kłamią. To ta śmierć zamienia szacowne instytucje publiczne, w krzesła zjedzone przez korniki. Wystarczy lekko dotknąć fotela i zaraz rachityczna władza rozpadnie się w proch…

   Niestety , niektórzy zwolennicy obecnego, milanowskiego burmistrza nie widzą ani zmierzchu tej władzy, ani śmiertelnie groźnej zapaści miasta. Dalej, jak w bajce o bananowej republice, utrzymują, że władca nie potrzebuje pokarmu, że on nigdy niczego nie je i nie pije. W istocie rzeczy sprawujący władzę jedzą i piją a nawet bardziej lubią zjeść i wypić, aniżeli zwykli mieszkańcy. Czasami wentralne przyczyny nie pozwalają, nawet gwoli przyzwoitości, Panu Burmistrzowi na uczestnictwo w spotkaniach z radnymi i mieszkańcami. Przerywa naradę i opuszcza zacne grono. Tłumaczy to zachowanie zawsze jednako –    O B O W I Ą Z K I   SŁ U Ż B O W E . Natomiast „świta burmistrzowa” chce by mieszkańcy myśleli, że empiryzm, czyli cała rzeczywistość, dla nich nie istnieje, że burmistrza i popleczników popychają do działania tylko czyste idee, i żeby podtrzymać tę fikcję, nie pokazują się ludziom inaczej, niż oddzieleni wzniosłymi hasłami społecznymi.

   Zastanówmy się więc czy dalej chcemy być uczestnikami tego teatru, tej orwellowskiej śmierci i tego niszczenia wcześniejszej świetności Milanówka. Mówiąc to nie przyłączam się do dobrodusznych optymistów, że jakoś to będzie. Nie akceptuję orwellowskiego spojrzenia na nasze sprawy. Będę polemizował dopóki pamięć o dawnym „miasteczku ogrodzie” kotwiczy się w mojej leciwej głowie. Czekam na dzień kiedy młodzi przejmą władzę w Milanówku i nie tylko tu.

                                                                  Waldemar Stempkowski